Histo-ryjki

•• Chyba jest obsuwa

Ten kultowy tekst wypowiedział podczas jednej ze sławetnych Bazun nasz były pianista Wojtek Mazurek. Wojtkowi bardzo śpieszyło się, by zagrać z nami koncert ruszyć dalej w drogę do Miastka. Czas występowania zespołów trochę się wydłużył. Nieskomunikowany zespół wysyłał wtedy kolejno delegatów z pytaniami o występ.  Pytania te wprawiły dyrektora Bazuny, Marka Skowronka, w prawdziwe zakłopotanie. Otóż Wojtek pierwszy stwierdził, że „chyba jest obsuwa” i czy nie moglibyśmy zagrać wcześniej, tj. zamienić się kolejnością występów z innym zespołem, ponieważ mu się śpieszy. Chwilę później nadszedł Hubert twierdząc, że właściwie to możemy zagrać później. Tuż po nim nadszedł lider prosząc o zamianę miejsc powołując się na wyżej wymienioną obsuwę, następnie pytanie to anulował Darko… Program w przeciągu kilkunastu minut miał parę poprawek. Zimna krew wieloletniego gospodarza festiwalu uratowała sytuację i wszyscy zagrali w odpowiednim czasie, bez spóźnienia, ale za to z obsuwą. Słowo to stało się od tamtej pory nieodłącznym elementem bogatego folkloru Caryny.

•• Ziutka często myli się z naszym olimpijczykiem Tomaszem Majewskim. Na tyle swego czasu był doń podobny, że podczas powrotu z rejsu „Zawiszą” ze Szwecji, w jednym z pubów na Helu wzięto go za słynnego sportowca 😉 Oczywiście wszystkie toasty wypite zostały za jego zdrowie, lecz autografy podpisywał Ziutek już swoim nazwiskiem… Niczego nieświadomi sponsorzy opłacili części załogi zacne trunki i zadowoleni odjechali taksówką do Gdańska.

•• Z zamawianiem taksówek bywało różnie… Po kolejnej intensywnej próbie przy ulicy Kwiatowej w Poznaniu pan Nowak zamówił taksówkę, aby dojechać szybko na poznański dworzec. Po długim oczekiwaniu i negocjacjach z taksówkarzem, zorientował się, że zamówił taxi na Kwiatową w… Łodzi, a nie w Poznaniu. Nic nie przebije jednak naszego kolegi, który zamówił taksówkę w Opocznie i pojechał nią do Grecji!

•• Długo zastanawiałem się czy wrzucić tę historię między histo – ryjki. Ma jednak swój wybitny ryjek w historii zespołu. Okazało się, że z różnych przyczyn na nasz koncert w Deszcznie (tak, ten w towarzystwie Elektrycznych Gitar, Strachów i Kombii) nie zdąży nasz basista Remo… Ileż rzeczy jest w stanie załatwić lider?… wielotysięczna publiczność i napięty program poczekały na nas  ponad pół godziny, natomiast po muzyka na przystanek pojechał radiowóz na sygnale i dwa patrole drogówki – aby przewieźć go przez korki!  Niech się nie zdziwią potomni, jeśli usłyszą, że na Rema na wypadek gdyby nie zdążył na przesiadkę, miał czekać także… policyjny śmigłowiec. Zdążyliśmy!

•• Pierwszy koncert Caryny dzięki zaproszeniu Zbyszka Stefańskiego odbył się nad jeziorem Sławskim w 2008 roku. Wspaniałą atmosferę i zabawę okraszał nam rzęsisty, nieustanny deszcz. Pamiętam, że z braku odpowiedniego sprzętu odprowadzaliśmy wodę, która wdzierała nam się do domku… łyżkami stołowymi.

•• Podczas któregoś z rzędu występu na tym festiwalu (kolejność i długość koncertów wymknęła się potem spod kontroli), Ziutek śpiewał jakiś kawałek z Tomkiem Salejem z Olsztyna. Na flecie przygrywał im dzielnie Horacy z „Bez Jacka”. W pewnym momencie oddał Ziutkowi flet i „wyszedł za potrzebą”. Ziutek niewiele myśląc zaczął udawać że gra – gwiżdżąc do mikrofonu. Udawany akompaniament wyszedł bardzo nieźle. Na tyle nieźle, że gdy Horacy wrócił, publiczność zaczęła domagać się, aby oddał instrument Ziutkowi.

•• Sztandarowym foux – pas Ziutka była pewna niedziela na festiwalu Yapa. Towarzystwo, jak wiadomo, w niedziele jest już bardzo zmęczone i wyeksploatowane intensywnym „śpiewaniem”.
Po obsadzeniu stanowisk bojowych w Cottonie usłyszeli, że ktoś cichutko gra przy barze „Preludium dla Leonarda” – piosenkę powszechnie znaną i lubianą. Ułańska fantazja rozweselonej grupy kazała przejąć Ziutkowi gitarę pana z okolic baru. Ziutek zwrócił się do wyżej wymienionego nieznajomego, iż nie tak się powinno grać ten kawałek i zabrał mu gitarę. Sala odśpiewała razem z nim piosenkę na stojąco i zakończyła wspólnym toastem. Mało kto wtedy wiedział że był to autor tej piosenki – Leonard Luther… Panowie od tamtej pory, po wyjaśnieniu kilku istotnych spraw, darzą się szacunkiem.

•• Impreza nie skończyła się wtedy razem z Yapą. Grupy koncertowały później w Zapiecku. Na hasło „Caryna smaży dziś w Zapiecku”, cały Cotton poderwał się (razem z napojami) do wyjścia. Zabawa w tramwaju rozkręciła się na dobre (tańce, śpiewanki a nawet striptiz), wszystko to zajęło widownię i resztę zespołu na tyle, że przejechali Zapiecek o kilka przystanków. Do historii przeszło chyba spóźnione „Alleluja” na wejście…

•• Część zespołu miała zagrać pewnego razu w krakowskiej Wrędze. Coś niedobrego działo się tam z oświetleniem. Na prośbę kolegi nasz zaprzyjaźniony fachowiec – elektryk miał odpowiednio przygotować miejsce do koncertu. Tyle, że pod numerem 17 na ulicy Józefa mieściły się wtedy dwa lokale. W pośpiechu przygotowano nie ten co trzeba…

•• Ziutek oprawił kiedyś muzyką holenderski film dokumentalny! Stało się to zupełnie (jak w większości naszych przypadków) – przypadkiem… Po występie w Amsterdamie w Domu Polskim podeszły doń dwie urocze studentki prosząc o kontakt i kilka piosenek.
Z języka holenderskiego Ziutek zrozumiał, że chodzi im o jego piosenki. Na podany przez nie adres mailowy wysłał kilka nagranych kawałków. Tak oto w filmie o życiu Polaków w Holandii, będącym pracą dyplomową przyszłej reżyserki i scenarzystki, rozbrzmiewa „Smak jabłka”, „Czekam” czy „Dziękuję rodzicom”…

•• Kiedyś, kiedyś spotykaliśmy się opoczyńską grupą śpiewającą po różnych knajpach. Śpiewom i zabawom nie było końca. W czasie Świąt Wielkanocnych nasz kolega (a obecny ksiądz) poprosił o trochę muzyki przy grobie Pańskim. Pełni prawdziwych emocji przez dwie godziny graliśmy i śpiewaliśmy tam piosenki Dylana i Cohena. Ileż słów ciepłych a wdzięcznych usłyszeliśmy od proboszcza i wiernych następnego dnia.

•• O tym, że instrumenty odmawiają czasami posłuszeństwa, przekonał się kiedyś podczas wrocławskiego przeglądu piosenki studenckiej nasz basista Remo. W utworze „Bukiet kwiatów” miał zagrać swoje solo na gitarze basowej. W pewnym momencie  bas zamilkł, ale nasz basista zachował zimną krew. Swoje solo wykonał na… kombinerkach które zawsze nosi ze sobą na wszelki wypadek 🙂

•• Historia gitary basowej w Carynie sięga samego początku jej powstania i obrosła legendą. Mimo, iż zmieniali się basiści, instrument dziwnym trafem to znikał, to pojawiał się u każdego następnego.

•• Chyba nie wszyscy wiedzą, że nasz klarnecista ma uczulenie na alkohol. Nawet on sam tego nie wie, skoro go jeszcze spożywa 😉 Faktem jest, że niejednokrotnie znajdując się w sklepie monopolowym lub na stacji benzynowej (w odpowiednim dziale), Hubert zaczyna kichać. Niestety proces ten trwa potem długo i jest bardzo głośny…